Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

28 gru 2015

Rozdział pierwszy

Witam was serdecznie! W poprzednim poście poruszyłam temat prologów. Jak zdążyliście wywnioskować, ludzie biorą się za pisanie ich jedynie z tego powodu, by mieć za sobą początek i przyjemnie zacząć rozdział pierwszy. Niestety, większość osób, jak nie wszyscy, nie potrafi pisać prologów i w dodatku dowala sobie dodatkową, zbędną pracę. Dlatego w tym poście chcę wam przedstawić istotę prawdziwego i właściwie "prawowitego" początku opowieści - rozdziału pierwszego.

ROZDZIAŁ PIERWSZY = LOS TWOJEJ OPOWIEŚCI


Otwierając słownik języka polskiego możemy znaleźć hasło rozdział, którego definicja daje nam jedynie podstawową wiedzę. Sam rozdział może wydawać się w pewnym stopniu ważnym elementem opowieści, lecz zdążyłam zauważyć, że większość ludzi nie podchodzi do pisania ich zbyt poważnie, a przede wszystkim nie do rozdziału pierwszego. Dlatego też stworzyłam swoją własną definicję, która brzmi następująco:

Rozdział pierwszy (rzecz.) - element opowieści, który każdy autor powinien traktować na tyle poważnie, by zrozumieć, że od niego zależy, czy czytelnik będzie czytał historię dalej.
Jak widać, rozdział pierwszy to nie jest jedynie jakiś tam początek. To od niego należy czy nasz czytelnik będzie dalej zainteresowany czytaniem naszej historii, czy rzuci ją w kąt. Bo kto czyta coś, co zaczyna się źle i nudno? Pewnie grupa tych bardziej cierpliwych czytelników, która zdecydowanie powinna być pod ochroną, bo jest to wręcz gatunek wymierający. Ale nie dziwi mnie to wcale, bo ja sama zniechęcam się do czytania czegoś, co zaczyna się kiepsko.


Więc co zrobić, by dobrze napisać rozdział pierwszy?

Ponad wszystko musisz zastanowić się w jaki sposób go napiszesz. Nie będę kłamać, los całej historii zależy od tych pierwszych zdań. Dlatego tak ważnym jest, by podejść do tego profesjonalnie i po prostu tego nie spieprzyć. Również ważnym jest, by uniknąć tych jakże popularnych opisów pogody (wstyd, niejednokrotnie tak zaczynałam) lub od razu rzucić postacią i jej historią, czyli coś a'la niby prolog. Więc jak najlepiej zacząć pisać?
Każdy ma, moim zdaniem, trzy wybory.



  • Wprowadzenie w akcję


Powstał, rozpoczynając nowe życie, otoczony przeszywającą ciemnością i stęchłym, zakurzonym powietrzem.
Dźwięk metalu uderzającego o metal; podłoga gwałtownie zadrżała i przewrócił się. Przeczołgał się na czworakach do tyłu, kropelki potu spływały z jego czoła pomimo przejmującego chłodu. Uderzył plecami o zimną, metalową ścianę. Wstał i przesuwał się wzdłuż niej, dopóki nie dotarł do kąta pomieszczenia. Osunął się na podłogę i przyciągnął nogi do tułowia, mając nadzieję, że jego oczy wkrótce przywykną do ciemności.
Przy kolejnym wstrząsie pomieszczenie szarpnęło w górę, niczym stara winda w szybie kopalnianym.
Dźwięki skrzypiących łańcuchów i mechanicznych kół, przywołujące na myśl starożytną fabrykę stali, rozbrzmiewały dookoła, odbijając się od ścian pustym, brzękliwym świstem. Pozbawiona światła winda kołysała się na boki, wjeżdżając na górę, przyprawiając go o mdłości; zapach spalonego oleju zaatakował jego zmysły, sprawiając, że poczuł się jeszcze gorzej. Zbierało mu się na płacz, jednak jego oczy pozostawały suche; mógł jedynie siedzieć samotnie w ciemności i czekać.
Nazywam się Thomas, pomyślał.
To... to była jedyna rzecz, jaką pamiętał ze swojej przeszłości. 

Więzień labiryntu, James Dashner


  • Dialog


– Powinniśmy wracać – nalegał Gared, kiedy las zaczął pogrążać się w mroku. – Dzicy nie żyją.
– Czyżbyś bał się zmarłych? – spytał ser Waymar Royce z cieniem uśmiechu na ustach.
Gared nie dał się sprowokować. Był mężczyzną w sile wieku, skończył pięćdziesiąt lat i widział już niejedno paniątko; większość z nich przychodziła i odchodziła. – Zmarli to zmarli – powiedział. – Nic nam do nich.
– Czy oni rzeczywiście nie żyją? – dopytywał się Royce. – Jakie mamy dowody?
– Will ich widział – powiedział Gared. – Jeśli on twierdzi, że oni nie żyją, to ja mu wierzę.
Will domyślał się już wcześniej, że prędzej czy później wciągną go do swojej kłótni. Pragnął jednak, by nastąpiło to później.
– Moja matka opowiadała mi, że zmarli nie mają głosu – wtrącił.
– Moja niańka mówiła to samo, Will – odpowiedział Royce. – Nie wierz w nic, co ci opowiadają przy piersi. Istnieją rzeczy, których można się nauczyć nawet od zmarłych. – Jego głos odbił się echem w pogrążającym się w mroku lesie.
– Przed nami długa droga – zauważył Gared. – Osiem dni, może dziewięć, a już zapada noc.
Ser Waymar zerknął na niego obojętnie.
– Codziennie zapada mniej więcej o tej samej porze. Gared, czyżbyś bał się ciemności?
Will widział ściągnięte usta Gareda i błyski gniewu w jego oczach schowanych pod czarnym kapturem grubego płaszcza. Od czterdziestu lat Gared służył w Nocnej Straży i nie przywykł, by traktowano go lekceważąco. Ale nie tylko o to chodziło. Will wyczuwał jeszcze coś pod zranioną dumą starca. Można było to wyczuć niemal namacalnie; nerwowe napięcie graniczące ze strachem. 
Gra o Tron, George R.R. Martin 
(To wprawdzie prolog, ale uznałam, że nadaje się do tego przykładu)

  • Najważniejsze informacje

Była Wigilia Bożego Narodzenia.
A mówiąc dokładniej, wigilijne popołudnie. Jednak zanim wprowadzę was w wir akcji, muszę coś wyznać. Wiem z doświadczenia, że jeśli ta kwestia wypłynie później, zaskoczy was tak bardzo, że nie będziecie mogli skoncentrować się na niczym innym.
Otóż nazywam się Jubilatka Dougal. A teraz dam wam chwilę, byście mogli ochłonąć.
Bo jeśli powie się to wprost i od razu, nie jest tak źle, ale wyobraźcie sobie, że jesteście w połowie zajmującej historii (którą niedługo przedstawię), a ja nagle spuszczam na was taką bombę: „Tak przy okazji, mam na imię Jubilatka”. Nie mielibyście pojęcia, co począć z tym fantem.
Wiem, że Jubilatka brzmi jak pseudo jakiejś striptizerki. Zapewne myślicie, że moją pasją jest taniec na rurze. Ale to nieprawda. Gdybyście mnie zobaczyli, od razu byście się domyślili (a przynajmniej mam taką nadzieję), że nie jestem striptizerką. Mam szesnaście lat i ciemne włosy obcięte na pazia. Czasami noszę okulary, a czasami szkła kontaktowe. Śpiewam w chórze oraz biorę udział w konkursach matematycznych, no i gram w hokeja na trawie, a sport ten bynajmniej nie kojarzy się ze zmysłowym wdziękiem i błyszczącym od oliwki ciałem, czyli z głównymi atrybutami striptizerskiego fachu. (Nic do nich nie mam, gdyby jakaś to czytała. Po prostu nie jestem jedną z nich. A moje obiekcje wobec tego zawodu budzi głównie lateks. Uważam, że może być niezdrowy dla skóry, bo nie przepuszcza powietrza).
Przede wszystkim przeszkadza mi, że Jubilatka to nie imię, lecz bohaterka jakichś obchodów. Nikt nie wie dokładnie jakich. Słyszeliście kiedyś, że ktoś urządza jubileusz? A jeśli tak, to czy byście na niego poszli? Bo ja nie. Kojarzy się z imprezą, na którą należy wynająć wielki nadmuchiwany zamek, obwiesić drzewa chorągiewkami, a potem wdrożyć skomplikowany plan usunięcia tony śmieci.
Jak się zastanowić, to jubileusz chyba może konkurować tylko z zabawą ludową.
Moje imię ściśle wiąże się z tą opowieścią, która, jak już wspomniałam, rozpoczęła się w wigilijne popołudnie. Był to jeden z tych dni, gdy czułam, że życie… po prostu mnie lubi. Egzaminy semestralne dobiegły końca, a do szkoły wracaliśmy dopiero po Nowym Roku. Siedziałam sama w domu, który wydawał się przytulny i bezpieczny. 
W śnieżną noc - Podróż wigilijna, Maureen Johnson


Uważam osobiście, że te trzy sposoby są najlepsze i najpraktyczniejsze. Bo ani nie przynudzają, ani nie wymagają zbyt dużo wysiłku. Jeśli dobrze sobie z tym poradzisz, to i czytelnika zachęcisz, i dobrze przedstawisz mu akcję. Bo, istotnie, każdy chce wiedzieć co czyta i orientować się we wszystkim. Ale zdecydowanie nie uda ci się i zachwycić, i poinformować, jeśli przesadzisz z opisami i walniesz początkiem przypominającym cały rozdział z podręcznika do historii lub też zrobisz to zbyt skromnie. Żeby przekonać kogoś, kto czyta twoją opowieść, musisz zacząć praktycznym, przyjemnym i interesującym rozdziałem. Szersze opisy pozostaw sobie na dalszą część historii, wtedy przydadzą się na pewno.
Oczywiście, nie wykluczam, że fabuła wymaga innego rozpoczęcia. Dajmy, przykładowo, że opis pogody jest jednak ważny, bo świat przedstawiony w opowieści, cierpi na wieczną zimę z powodu jakiejś klątwy. Albo twoja opowieść to w większym stopniu pamiętnik bohatera/-ki. Chcę wam tylko dać do zrozumienia, żebyście nie wybierali kiepskich początków i beznadziejnego sposobu pisania rozdziału pierwszego. Możecie śmiało kombinować, eksperymentować czy modyfikować te trzy sposoby. Macie wolny wybór.
Ale błagam, z umiarem. Wyczujcie dobry smak, wyczujcie granice, wyczujcie ten najlepszy sposób. Nie zepsujcie tego.


I w sumie na dziś mam wam jedynie tyle do opowiedzenia. Post skromny i napisany właściwie bez jakichś szczególnych wywodów. Wybrałam najpraktyczniejszy sposób przedstawienia wam tego, jak traktować rozdział pierwszy i jak najlepiej go napisać. Sama z doświadczenia wiem, że zawsze miałam z tym trudności i męczyłam się przy tym niemiłosiernie. Ale kiedy z biegiem czasu odkryłam najlepsze sposoby na pisanie, to już szło mi z górki. Dlatego mam nadzieję, że również i wam ten post pomógł!

Zachęcam do komentowania, wyrażania opinii, dzielenia się swoimi doświadczeniami i... oczywiście pozostania tutaj ze mną razem z kliknięciem w button "Obserwuj". :) Jeśli post się wam spodobał, podobnie jak poprzedni, a tym samym mój blogowy poradnik, zachęcam do polajkowania facebookowej strony!
Aha! I nie zapomnijcie, że zawsze możecie zaproponować konkretny pomysł na kolejne posty. Tworzę ten poradnik dla was, więc nie bójcie się coś proponować, prosić o jakieś posty, itd.


Pozdrawiam,
Angelika. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz